* Meble *

    Do dzisiaj nie wiem co mną kierowało, gdy wchodziłem do tego domu, ostatniego przy drodze
    w nieznanej, nadmorskiej wsi.

    Kiedy zagłębiałem się w sień, chłodną i wilgotną, ciało przebiegł dziwny dreszcz,
    lecz na przekór   przeczuciom wyciągnąłem rękę i po omacku  namacałem klamkę.
    W wyłaniającej się stopniowo z ciemności izbie paliła się gromnica, powietrze przesiąknięte
    było wonią kadzidła i dziwnym, intensywnym zapachem suszonych ziół.
    Naprzeciwko ledwie widocznych, zasłoniętych grubą storą okiennych ust, kilka ubranych
    na czarno kobiet modliło się klęcząc przed wiszącym na ścianie, rozświetlonym płomieniem
    obrazem Matki Boskiej.   

    Któraś z nich odwróciła głowę w moim kierunku, wypatrując czegoś intensywnie, a potem
    zaczęła  głośno szlochać. Wówczas inna, bardzo do niej podobna - choć możliwe, że tylko
    tak mi się wydawało z powodu półmroku - objęła tamtą ręką i powiedziała cichym, ciepłym
    głosem:
    - Istnieje jeszcze cień szansy, dopóki morze nie wyrzuci...
    Tu, jakby bojąc się dokończyć, urwała, a zresztą płacząca, tak samo jak zaczęła,
    przestała tak raptem szlochać i wszystkie kobiety w pokoju, jakby na dany potajemnie znak,
    wzniosły ręce do Obrazu pogrążając się na powrót w modlitwie. 

    Rozejrzałem się uważniej: ciężki stół z rozczapierzonymi bezładnie wokoło krzesłami,
    landara szafa, z prawej strony pod kredową ścianą szerokie łóżko przykryte ciemnokrwistą
    kapą i wisząca nad nim, nierozpoznawalna z miejsca w którym stałem, duża fotografia
    w rozmigotanych czerwono-żółto ramach.
    Ogarnęło mnie dziwne uczucie. Wszedłem do tego obcego, ciemnego pokoju prosto
    z zalanego słońcem dnia, te kobiety modlące się żarliwi i nie zwracające na mnie uwagi,
    wsłuchane tylko w swój ból, jak gdyby żaden żywy człowiek nie mógł już bardziej ich zranić,
    czy w jakkolwiek sposób im pomóc, odwrócone do świata i ludzi tyłem...
    I nagle ogarnęło mnie przerażenie, że to jakiś koszmar i może sam umarłem, jestem już tylko
    cieniem błądzącym wśród zrozpaczonych, oddzielony od nich murem nierozpoznawania
    bliskich miejsc i twarzy?
    Pełen niesamowitych myśli odwróciłem się szybko i zatrzaskując głośno drzwi,
    przebiegłem sień.

    Na zewnątrz przywitał mnie szum drzew zaczesanych jesienną modą, słotne lusterka
    wczorajszej ulewy rozpryśniętej o pobocza wieczornie błąkającej się chmury, a pod płotem
    przekrzywiony wróbel na studziennym wiadrze - wygodne meble zwyczajnego dnia.


    światło latarki
    Jezus na starej ikonie
    mruży oczy


    


















Zdjęcie pochodzi ze strony http://nadrewniepisane.pl/images/products/ikony_pisane/ikona_jezus_ukrzyzowany_2/Ikona_Jezusa_ukrzyzowanego_1.png


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz